Ten dzień zostanie zdominowany przez koty. Najpierw posterunek odwiedza mężczyzna, który żąda odzyskania jego żony-wężycy, gdyż została umieszczona w ZOO po tym, jak zjadła kota sąsiadki. Ponieważ grozi Kasi śmiercią, wzywa ona na pomoc Czarka i razem pozbywają się petenta. Później wszyscy policjanci zabierają się za sprzątanie komisariatu, bowiem wszędzie czuć mocz kota. W międzyczasie zjawia się ojciec z synem poszukujący zaginionego kotka, ale Kasia i jego grzecznie odprawia. Ponieważ nowy nawyk kota jest bardzo dokuczliwy, Czarek postanawia zabić zwierzę i głośno opowiada o swych zamiarach, co słyszą przybyli właśnie inspektorzy Pierzchała i... Kot. Sądzą oni, że ofiarą zamachu posterunkowego ma paść właśnie inspektor. Wieczorem wracają więc z brygadą antyterrorystyczną i w gabinecie komendanta tworzą prowizoryczne centrum dowodzenia. Obserwują Czarka, który z Arniem przygotowują pułapkę o dość znacznych rozmiarach. Kiedy Kasia trafia do gabinetu komendanta i słyszy o zarzutach wobec Czarka, szybko domyśla się, że zaszło nieporozumienie. Próbuje więc telefonicznie ostrzec ukochanego i odwieść go od jego zamiarów, niestety bezskutecznie. Wobec tego komendant i Kasia próbują przekonać Kota, że Czarkowi wcale nie chodzi o niego, a poza tym nikt nie uwierzy w słowa inspektora. Ten próbując się zrehabilitować, zdobywa się na odwagę i w kamizelce kuloodpornej wychodzi z gabinetu, ale wczołguje się pod biurko na sali. W tym czasie Czarek po ciemku celuje z pistoletu w stronę pułapki. Szef antyterrorystów tymczasem kieruje broń w stronę posterunkowego. Nagle słychać odgłos zamykającej się pułapki. Kiedy zostaje włączone światło, okazuje się, że znajduje się w niej mały kotek. Szybko pojawiają się jego właściciele, którymi są ów ojciec z synem. Czarek zostaje oczyszczony z podejrzeń, a inspektorzy wykpieni.