Tośkowa z Hanką przychodzą na plebanię. Proszą proboszcza, by jednak nie wygłaszał kazania w sprawie szwalni, a raczej pomógł ją ponownie uruchomić. Ksiądz nic nie może poradzić, idą więc do Andżeliki. W rozmowie z Traczową wprawdzie grzecznie proszą, by spowodowała otwarcie szwalni. Boruń informuje Andżelikę, że otworzył już inną szwalnię i zatrudnił nowych ludzi. Zofia i Hanka wracają do domu. Przyznają się Tośkowi, że były u Andżeliki prosić o pracę. Mężczyzna jest wściekły. Tosiek idzie na teren byłego pegeeru. Na gruby konar zarzuca pętlę, pod nim stawia skrzynkę. Po powrocie do domu Andżelika zastaje nakryty stół. Boruń prosi, by zjadła z nim kolację. Robi jej wyrzuty, że go odtrąca, choć on tak zabiega o jej względy. Kobieta nie chce słuchać jego wynurzeń. Igor siłą bierze ją w ramiona. Kobieta usiłuje się wyrwać. Szarpiącą się parę spostrzega Tosiek, który jednak zrezygnował z samobójstwa i przyszedł do Traczów.