Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku nieuchwytny seryjny zabójca przez blisko dwa lata grasował w parkach nieopodal San Francisco w Kalifornii. Ścigający go detektywi przypisywali mu 10 ofiar, a prowadzone śledztwo bardzo długo tkwiło w martwym punkcie. Media szybko nadały mu przydomek "morderca ze szlaku".