Hela od dwóch tygodni cierpi na bezsenność. Nic więc dziwnego, że jest w kiepskiej formie. Edyta radzi jej, żeby odprężyła się i rozerwała, a wtedy sen na pewno sam przyjdzie. Nadarza się świetna okazja na zrealizowanie pomysłu Edyty - Hela wygrywa w konkursie radiowym bilety na "Carmen". Niestety znajomi Heli nie podzielają jej muzycznych zainteresowań. Nikt nie chce wybrać się z nią do opery. Leszek proponuje, że może ją zawieźć i odebrać po spektaklu. Sam zamierza w tym czasie odwiedzić ojca. Hela opowiada Edycie, że chętnie obejrzałaby "Carmen" u boku jakiegoś przystojnego Włocha z Neapolu. We foyer upuszczoną jedwabną chustkę podaje jej właśnie uroczy Włoch. Hela jest przekonana, że to nie zbieg okoliczności, ale interwencja przyjaciółki. Kiedy nieznajomy łamaną, ale brzmiącą zmysłowo polszczyzną przyznaje, że pochodzi z Neapolu, Hela nie ma już żadnych wątpliwości. Edyta musiała wynająć specjalnie na ten wieczór kogoś z włoskiej restauracji. W przerwie przedstawienia zdradza towarzyszowi, że od kilku tygodni cierpi na bezsenność, ale "Carmen" podziałała na nią tak kojąco, że mogłaby od razu zasnąć. Włoch oferuje swoje ramię, a Hela zasypia na nim z błogim wyrazem na twarzy. Rano Hela prosi Edytę o kontakt do przystojnego Neapolitańczyka. Edyta zaklina się, że nie miała nic wspólnego z żadnym Włochem. Hela uświadamia sobie, że przez głupie nieporozumienie straciła szansę na wielką miłość. Nie traci jednak dobrego humoru. Przecież skończyły się jej kłopoty z bezsennością.