Białach stoi nad grobem Oli. Niespodziewanie zaczyna się głośno śmiać. Tymczasem patrol siódmy zostaje wezwany na miejsce wybuchu granatu, w którym zginęło małżeństwo. Podkomisarz Miłosz Bachleda i aspirant sztabowy Mikołaj Białach docierają do zniszczonego domu i postanawiają porozmawiać o zdarzeniu z sąsiadami nieżyjącej pary. Dowiadują się, że niedaleko jest dom, gdzie nieletni chłopiec bawi się granatami. Na miejscu okazuje się, że są to atrapy. Ojciec chłopca wyznaje, że w ich okolicy ostatnio latały wojskowe śmigłowce i że to wojsko mogło zgubić granat, który nieżyjąca kobieta znalazła i przyniosła do domu. W śledztwie postanawia pomóc komisarz kryminalny Tomasz Szulc. Tymczasem Dyżurny dostaje wezwanie. Okazuje się, że w domu, w którym policjanci niedawno przesłuchiwali dzieciaka i jego ojca również doszło do wybuchu… Białach zwierza się Komendantowi, że nie jest przekonany co do śmierci Oli Wysockiej. Uważa, że w grobie nie leży ona, a ktoś inny.