Wizyta komendanta Morusa w sandomierskim komisariacie pozostawia inspektora Możejkę, jak to zwykle, bywa w kiepskim nastroju. Naczelnik nie tylko wypomina mu brak zadowalających wyników w pracy, ale również uświadamia mu, że jeden z sandomierskich recydywistów o pseudonimie „Bebzon”, jak gdyby nigdy nic, prowadzi kanał w internecie, na którym uczy złodziejskiego rzemiosła. Jednak znacznie pilniejszą sprawą, niż medialna kariera Bebzona, wydaje się być przetaczająca się przez Sandomierz fala wyłudzeń na wnuczka, której ofiarami padają starsze panie.