Wałcz to nieduże miasteczko, ale malowniczo położone nad pięknym jeziorem i mogące pochwalić się Ośrodkiem Szkoleń Olimpijskich. W jego centrum, w podziemiach niepozornego pawilonu usługowo – handlowego mieści się restauracja „Blue Moon”. Właścicielem „Blue Moon” jest Andrzej, który przyznaje, że otwierając restaurację marzył o wysokim standardzie – wnętrze jest wizją projektanta, właściciel zainwestował też w pracowników, sprowadził specjalnie kucharza z Poznania, który uczył go gotować. Wszystko na próżno, bo Blue Moon, w który zainwestował prawie milion złotych świeci pustkami. Nie wiadomo, czy to zbyt eleganckie wnętrza odstraszają gości, czy może jedzenie nie przyciąga smakiem? Bo Blue Moon ma również problem z utrzymaniem personelu, który ciągle się zwalnia i pan Andrzej zmuszony jest gotować osobiście. Problemy z restauracją niszczą życie jego rodziny, praca pochłania każdą wolna chwilę, a zarówno żona pana Andrzeja i jego dorosły syn muszą finansować z zysków swoich firm koszty utrzymania niedochodowej restauracji. Oboje przyznają, że przepracowanie i problemy przytłaczają pana Andrzeja, a on sam staje się co raz bardziej niecierpliwy i nerwowy, a to oczywiście przysparza mu dodatkowych kłopotów w relacjach z pracownikami.