Anula wraca ze szkoły upackana błotem. Tłumaczy, że to wszystko przez przysposobienie wojskowe. Anuli ten przedmiot nie idzie, dostała dwóję z azymutu, boi się, że nie zda właśnie przez PW, nie chce jeść. Ania przyznaje się też do dwói z marszu kościuszkowskiego. Wujostwo nie dowierza, że Ania nie potrafi maszerować. Ania wyjaśnia, że dwója z marszu jest wynikiem zagadania się z koleżanką, która "maszerowała w odwrotnym kierunku". Przygnębiona Ania mówi, że gdyby nie zdała, popełniłaby samobójstwo. Opiekunowie namawiają Anię, by się trochę rozerwała i zapomniała o problemach. Ania zgadza się wyjść na imprezę. Imprezą tą jest jam zorganizowany przez Pawła. Podczas nieobecności Ani Irena i Henryk zastanawiają się nad sensem tańca na odległość uprawianego przez młodzież. Zaczynają tańczyć, dołącza się też mam Pawła. Bawiących się na całego (w rytmie modnego tańca "let's kiss", czyli "hop skoka", jak nazywa ten taniec pani Jankowska) dorosłych przyłapuje na gorącym uczynku Ania.