Zanim Marta Wierzbicka i jej przyjaciółka Oliwia mogły udać się ma zasłużony odpoczynek musiały wybrać trzy pary, które wykonają misję opóźniającą start. Ta decyzja nie należała do łatwych, ale reguły gry w "Azja Express" obowiązują nawet parę immunitetową. Zniesienie tacy z filiżankami pełnymi herbaty po stromych schodach i dostarczenie ich w nienaruszonym stanie w wyznaczone miejsce kosztowało wybranych dużo siły fizycznej i stresu. Po wykonaniu tej misji wszyscy dołączyli do wyścigu. Najszybsza para w punkcie kontrolnym gry wygrała nocleg u miejscowych gospodarzy w pobliżu słynnej plantacji herbaty i szansę na walkę z parą immunitetową o amulet wart dziesięć tysięcy złotych. Pozostali zdani byli na gościnność i hojność okolicznych mieszkańców. Jedna para musiała cofnąć się wiele kilometrów, żeby poszukać zapomnianego na poboczu plecaka. Gra o amulet odbyła się na plantacji herbaty i wymagała spostrzegawczości, szybkości i współpracy pomiędzy partnerami w parze. Wszyscy spotkali się przed kolejnym startem i każda para zdała obie sprawę z tego, że rozpoczął się kluczowy etap wyścigu. W drodze na metę uczestnicy musieli wykonać kolejne zadanie. Pierwsza para, która dojechała na miejsce misji, musiała zadecydować, kto zje konkretną ilość bawolego zsiadłego mleka. Gdyby nie uciekający czas i widmo eliminacji z programu, głodni uczestnicy którym przydzielono dziesięć porcji przysmaku, byliby całkiem zadowoleni z pożywnego i zdrowego posiłku. Nikt nie chciał odpaść jako pierwszy, ale takie są zasady programu. Ostatnia para na mecie pożegnała piękną Sri Lankę i musiała wrócić do domu.