Ponieważ Czarek uchronił kiedyś właścicieli drogiej restauracji przed haraczem, który musieliby zapłacić mafii, teraz w ramach rekompensaty wraz z Kasią raczy się wykwintną kolacją. Przerywają ją tylko dwa telefony: od Rysia skarżącego się na to, iż sam musi łapać złodziei samochodów i komendanta, który jest zły na Czarka o to samo, to znaczy że przesiaduje na posterunku. Na szczęście posterunkowy zręcznie załatwia ten problem. Przy stole zaczyna marzyć o bogactwie, na które wkrótce pojawia się realna szansa. Andżela przyprowadza bowiem troje pijanych mężczyzn z teczką pełną pieniędzy, którzy przewracali samochód. Ponieważ okazują się oni być policjantami, wezwani zostają inspektorzy z Wydziału Kontroli Wewnętrznej, którzy zabierają aresztowanych. Wcześniej Czarkowi udaje się zabrać pieniądze, za które niebawem kupuje Kasi futro. Niestety posterunkowy nie może długo cieszyć się gotówką, gdyż po jej odbiór przybywa dwoje innych policjantów. Twierdzą oni, że były to znaczone pieniądze dla mafii. Czarek z Kasią uparcie przekonują przybyłych, że nie wiedzą o żadnej teczce z zawartością. Niestety kolejne wymówki oraz historyjki nie pomagają i kończy się na tym, że jeden z policjantów mierząc z pistoletu, żąda wydania pieniędzy, znajdujących się rzekomo w torebce Kasi, a w swoją stronę ma skierowany pistolet tejże. Do strzelaniny na szczęście nie dochodzi, gdyż powracają inspektorzy wraz z brygadą i oświadczają, że przyszli aresztować ową dwójkę skorumpowanych policjantów. Pozostaje jeszcze problem braku pieniędzy. Skorumpowani wspominają o torebce Kasi, więc inspektorzy nakazują ją opróżnić. Ponieważ jednak i tam ich nie ma, wszyscy opuszczają posterunek. W rzeczywistości pieniądze ukryte były w innej torbie, a po całym zamieszaniu wysłane przez Czarka i Kasię do sierocińca w Kaliszu. Młodzi nadal są więc biedni, ale zadowoleni ze swego uczynku.