Podczas jazdy pociągu nieznani sprawcy włamują się do wagonu pocztowego, kradną pół miliona. Okazuje się, że trzej konwojenci zostali uśpieni środkiem nasennym w piwie. Mógł to zrobić któryś z nich, w zmowie mógł być wózkarz, który piwo przywiózł i steward, który zaniósł je do wagonu. Jednak w pociągu dostępny był tylko "okocim", a środek podano w "żywcu". Do wagonu wchodził też elektryk. Wreszcie wychodzi na jaw, że jeden z konwojentów najpierw wypił piwo nie zatrute, ukradł pieniądze i schował je pod podłogą, a potem wypił piwo zatrute. Borewicz zastawia pułapkę i czeka: kto przyjdzie zabrać pieniądze ze skrytki.